sobota, 27 lipca 2013

Opowiem Wam historię Georga Malkmusa..

A właściwie jej część..

George Malkmus 
Jego osobiste doświadczenie..
36 lat temu, będąc w wieku 42 lat wszedł na dietę opartą w 100% na surowych roślinach wraz z obfitością świeżo wyciskanych soków warzywnych, w próbie uwolnienia się od raka jelita.

"Prawie natychmiast po zastosowaniu tej diety zacząłem odzyskiwać zdrowie, ale w tym procesie straciłem zbyt dużo wagi, stałem się ekstremalnie chudy, spadając z 70 do 52 kg. w kilka miesięcy."

Malkmus kontynuuje dalej:
Dieta oparta całkowicie na surowych roślinach spowodowała gwałtowną detoksykację, zmuszając mnie do przerwy na sen z powodu słabości. Dodałem więc trochę gotowanego jedzenia z powrotem do diety i w mniej niż roku czasu, bez jakiejkolwiek medycznej interwencji mój rak ZNIKNĄŁ.

Nie długo po tym jak rak zniknął przyjąłem prace jako wykładowca i główny ogrodnik uprawy organicznej w pięknym Shangri-La Fasting Resort w  Bonita Springs na Florydzie, był to Kurort Naturalnej Higieny (oryg.Natural Higiene Fasting Resort)


Kurort zarządzany był przez Państwa Cheatham, którzy uczyli diety opartej w 100% na surowych roślinach z dużą ilością surowych owoców ale bez soków warzywnych.
Pozostałem tam jako personel przez następne 2 lata tworząc ich ogrody, zapewniając produkty organiczne dla ich kuchni i wykładając kilka razy w tygodniu dla ich gości. Będąc tam zafascynowałem się piśmiennictw Herbert Shelton i T. C. Frye i przeczytałem wszystko co oni i inni naturalni higieniści napisali. Podczas tego czasu słuchałem również wykładów „lekarzy higieny” (tł.) którzy często nauczali o niebezpieczeństwie żywności zwierzęcej i korzyściach płynących z postu na wodzie destylowanej, i diecie opartej na roślinach.
Ale mój czas w Shangri-La był również czasem, kiedy byłem w stanie zaobserwować, jak ludzie z różnymi fizycznymi problemami reagowali na dietę opartą w 100% na surowych roślinach i przedłużane głodówki na wodzie destylowanej. To był dla mnie czas ogromnej nauki.
Jestem osobą nastawioną na rezultaty, i nie jestem zainteresowany teorią albo tym co powinno być najlepszym sposobem. Chcę wiedzieć co na prawdę działa. 

WIDZIAŁEM INNYCH DOŚWIADCZAJĄCYCH TEGO SAMEGO CO JA
W Shangri-La widziałem w większości tych, którzy zmienili dietę na dietę w 100% opartą na surowych roślinach i niektórych na głodówce z destylowanej wody. Tracili oni wagę zbyt szybko i często zmuszani byli położyć się ze względu na słabość jako rezultat byt szybkiej detoksykacji – tak jak ja to wcześniej doświadczyłem.
Widziałem również ludzi idących na ekskluzywne posty wodne od 3 do 40 dni. Widziałem również jak ludzie umierali praktykując te 40-to dniowe posty. Ci ludzie doświadczali ekstremalnie gwałtownej detoksykacji, która spowodowała poważne pytania nad tym czy post wodny był najlepsza drogą.


CZEGO SIĘ ZATEM DOWIEDZIAŁEM NA TEMAT DIETY HIGIENY NATURALNEJ 
(oryg. NATURAL HYGIENE DIET)?

1. Niebezpieczeństwo przy zbyt dużej ilości owoców.
Widziałem ludzi idących na posty wodne, potem przechodzili na post surowymi owocami i często jeszcze potem kontynuowali na konsumpcji dużych ilości świeżych owoców razem z dużą ilością nasion i orzechów każdego dnia. 
Wszystkie te owoce okazały się katastrofalne dla wielu. Duże przyjęcie cukru, pomimo że był naturalnie występującym cukrem z owoców spowodowało u wielu objawy hipoglikemii.
Wiele z tych osób pozostało zbyt chudymi, niezdolnymi do przybrania na wadze, i często poważnie brakowało im energii. W wysiłkach, by przybrać więcej tłuszczu i białka i przybrać na wadze, często spożywali zbyt wiele tłuszczu ciężkostrawne proteiny z nasion i orzechów, które utrudniały powrót do zdowia.
Od tego czasu nauczyłem się, że owoce oczyszczają, a składniki odżywcze w warzywach karmią i odbudowują ciało. Nauczyłem się również, że wysokie spożycie surowych owoców może być zagrożeniem zdrowia osoby.

Dziś Georg Malkmus w swojej diecie poleca ograniczone użycie owoców nie więcej jak 15% z naszego dziennego kalorycznego spożycia, a w niektórych przypadkach wyklucza użycie owoców zupełnie.

2. Niebezpieczeństwo przyjmowania zbyt małej ilości kalorii.
Niektórym ciężko zjadać potrzebne ilości surowych warzyw w celu otrzymania wystarczającej ilości kalorii. Jeśli nie będziemy konsumowali wystarczających ilości kalorii możemy cierpieć na brak białek. Nie wystarczająca ilość białka może spowodować nowe symptomy i problemy. 
Nauczyłem się , że przez robienie soków z części warzyw, szczególnie marchewki, razem z  blenderowanymi zielonymi koktajlami przez dodanie małego procentu gotowanego jedzenia do diety, łatwym stało się zaspokojenie kalorycznych i proteinowych potrzeb. Soki, zblenderowane zielone koktajle i gotowane warzywa eliminują potrzebę konsumpcji obfitej ilości całego surowego jedzenia.

3. Niebezpieczeństwo nie dotyczy Skoków Warzywnych.
Soki warzywne nie były promowane w żadnej z książek higieny naturalnej, które przeczytałem, nie były promowane również przez lekarzy wykładowców na ich wykładach, w których uczestniczyłem przez dwa lata pobytu w Shangri-La. Niestety, były nawet często odradzane.
Przez obserwację i osobiste doświadczenie nauczyłem się, że żadna dieta niezawierająca na liście soków z surowych warzyw nie może wspiąć się na szczyt drabiny w naszych poszukiwaniach na najlepiej odżywiającą nasze fizyczne ciała dietę.

4. Oszukiwanie może utrudnić zdrowienie.
Widziałem również dużą ilość ludzi, którzy utrzymywali, że jedzą w 100% pokarmy surowe, oszukiwali przez jedzenie gotowanych posiłków. Większość ludzi jest dosłownie uzależniona od gotowanego jedzenia przez całe życie konsumowania w ten sposób. Próba pozostania w 100% na surowych produktach roślinnych była dla nich emocjonalnie trudna i powodowała wiele oszukiwania. Oszukiwanie często promowało krytycyzm, który jeszcze podwyższał poziom negatywnych emocji, powodując stres i utrudnienie leczenia. 

KONKLUZJA MALKMUSA
Kiedy w teorii Dieta Naturalnej Higieny jest sensowna, odnalazłem kilka słabości w jej praktykowaniu. Kiedy „Hallelujah Acres” rozpoczęło promowanie diety zawierającej 15% gotowanego jedzenia, byliśmy ostro krytykowani. Jednakże, większość żywieniowców, którzy krytykowali nas wtedy, dzisiaj zalecają by część diety opierała się na gotowanych pokarmach pochodzenia roślinnego.
Z mojej wiedzy wynika, że „Hallelujah Acres” była pierwszą, która przełamała szeregi, ze 100% surowej diety na rzecz zachęcania do małych ilości gotowanego jedzenia dodawanego do diety, w celu uzyskania najlepszych rezultatów leczniczych oraz aby zachować zdrowie w długim czasie.  
Nigdy nie zapomnę moich doświadczeń w Sangri-La. To był tropikalny raj, gdzie byłem w stanie spotkać wielu cudownych gości, spotkać świetnych lekarzy naturalnej higieny (oryg. natural hygiene doctors) i rozkoszować się warzywami, tropikalnymi owocami i dużą ilością kiełków prosto-z-ogrodu.


WEJŚCIE W DIETĘ HIPOKRATESA
Później, zawędrowałem do „Instytutu Zdrowia Hipokrates” w Bostonie, Massachusetts gdzie spędziłem czas z Dr. Ann Wigmore. Tam nie tylko uczyli i praktykowali 100% diety opartej na surowych roślinnych produktach, ze świeżo hodowaną trawą zbożową, kiełkami i fermentowanymi pokarmami, ale nie mieli nawet pieca w swojej kuchni.
Dieta Hipokratesa nie zachęca do używania dużej ilości owoców co jest ogromnym pozytywem.  Dieta Hipokratesa również promuje użycie skoncentrowanych składników odżywczych i chlorofilu ze świeżo wyciskanej hodowlanej trawy zbożowej, kiełki, i włączenie do diety fermentowanych pokarmów, które dostarczają ciału przyjaznych bakterii.
Wielu doświadczyło niesamowitej poprawy zdrowia na tej diecie, ale mam kilka rzeczy, które powodują, że nie umieszczę tej diety na najwyższym poziomie drabiny najlepszych diet.


PROBLEMY Z DIETA HIPOKRATESA
1. To bardzo trudna dieta by za nią podążać, chyba, że jesteś w domu każdego dnia by zajmować się hodowaniem pokarmów używanych w diecie, oraz nie zawiera jakichkolwiek pokarmów gotowanych, o których rozmawialiśmy wcześniej pod Dietą Naturalnej Higieny.

2. Na diecie Hipokratesa widziałem ludzi chudnących za bardzo, tak samo  jak byłem tego świadkiem w Sangri-La Resort, i jak sam doświadczyłem w moim pierwszym roku mojej 100% opartej na surowych produktach roślinnych diecie.

3. Również, jak osobiście doświadczyłem i widziałem innych doświadczających w Sangri-La, niemożliwość  konsumpcji wystarczającej ilości kalorii, czasem prowadzącej do niskiego poziomu energii i potencjalnie niewystarczającej ilości białek.

4. Mimo że B12 nie jest sprawą w Diecie Hipokratesa dzięki korzystnym bakteriom w fermentowanych produktach, niektórzy na diecie Hipokratesa, Diecie Naturalnej Higieny, i prawie każdej innej diecie, która nie zaleca suplementacji B12, mają zaniżoną B12.

PODSUMOWANIE MALKMUSA
Podsumowując dwie najbardziej wybitne diety z diet 100% opartych na surowych produktach roślinnych, Dieta Hipokratesa wznosi się na szczyt, jako będąca najlepszą dietą jaką oceniliśmy dotychczas i stoi na najwyższym szczeblu drabiny diet  ale nie dotarliśmy jeszcze do najwyższego szczebla. 


George Malkmus to założyciel www.hacres.com

To be continued... 


Źródło:
http://healthtip.hacres.com/index.php/2012/07/10/danger-in-consuming-too-much-raw-food/ 


czwartek, 25 lipca 2013

Opowiem Wam moją historię..



Jestem chłopcem z małego miasta, dziś mam 31 lat.


     Odżywianie istniało jako temat w moim życiu od kiedy zacząłem uprawiać sport amatorski w wieku ok. 8 lat. Wtedy to po międzyszkolnych zawodach sportowych okazało się, że skaczę najdalej w mieście w swojej grupie wiekowej, rezultat pamiętam do dziś 3.42cm. Sport międzyszkolny określano wtedy terminem „lekkoatletyka”. Okazało, się jednak po kolejnych zawodach , że moim powołaniem nie będzie skok w dal, tylko biegi długodystansowe. 
Zacząłem pełną parą, treningi 3 razy w tygodniu, obozy letnie i zimowe. Na jednym treningu potrafiliśmy przebiec 10km. Koszulki, kolce, buty sportowe, które na przełomie lat 80/90 nie były jeszcze łatwo dostępne i... odżywianie.


     Co jeść, jak jeść, nie było wtedy dla mnie pytaniem, robiłem to co widziałem u innych. Co widziałem – jedzenie wszystkiego. Ogólne pojęcie, że potrzebny jest izotonik oraz cukier. Tak nareszcie zacząłem jeść, hallelujah! Z zupełnego niejadka stałem się kimś kto pochłania ogromne ilości pożywienia, rodzice cieszyli się, że po prostu zacząłem jeść, niedługo później zamieniło się to w komentarze wokół: „Ciebie lepiej ubierać niż żywić”. Jedyne co widziałem z tego okresu to ogromne ilości wypijanych izotoników. Królował „isostar”.

     Ogromna ilość sportu towarzyszyła mi bez przerwy. Oprócz regularnych treningów jeszcze zajęcia hobbistyczne – próbowałem prawie wszystkich dostępnych na tamte czasy dyscyplin, po prostu lubię ruch. Słyszałem porównania innych rówieśników, że jedzą równie dużo – popularnym wtedy chojrackim porównaniem było „Jem tyle co mój tato”. Ile jadł ich tato weryfikowane było przy okazji wspólnych obozów lub wakacji. Jadłem co najmniej 2 razy tyle co rówieśnicy. I pytaniem kluczowym było: „Gdzie ty to wszystko mieścisz?” i komentarz: „Ty to masz szybką przemianę materii” Chociaż, nie rozumiałem co to znaczy, fraza ta stała się moją standardową odpowiedzią na wszystkie pytania związane z tematem jedzenia tamtych czasów:
-„Boże ile ty jesz!!!”
-„Mam szybka przemianę materii.”

     Żeby nie być gołosłownym, w szkole średniej na zajęciach „Statystyki” liczyliśmy ile kalorii zjadamy każdego dnia. Szacowania standardowego dnia bazowaliśmy na gotowych, książkowych szablonach żywienia zawierających całkowite opisy konkretnych produktów bądź całych dań pod względem białkowym, tłuszczowym, kalorycznym itd.
     Pamiętam z tamtego okresu, że mój sport zaczynał się przed rozpoczęciem lekcji o godzinie 5.30, 6.00 rano, gdzie mobilizowałem jeszcze przyjaciół do wspólnego biegania. Ale było zimno!  Niekomfortowo, i to zmęczenie, bo noc wcześniej trzeba było się uczyć. Dzień kończył się o 23.00 lub 23.30, aby wystudzić organizm i pozwolić adrenalinie opaść, i jeszcze coś zakuć. Wiedziałem, że zajmuje to ok 2h od czasu zakończenia treningu, celowałem na koniec treningu na 22.00, ale zawsze mnie ponosiło i nie mogłem skończyć. Nie trzymając Was w napięciu powiem, że statystyczne dzienne spożycie ciężko fizycznie pracującego mężczyzny to 4, 5, do maksymalnie 6000kalorii. Moje wynosiło 24 000!!!. A komentarze znajomych: „Dobrze wyglądasz”, „O zmężniałeś”. 
     Był to czas, kiedy zacząłem interesować się odżywianiem i wagą, bo po pierwsze brałem udział w zawodach w których obowiązywały kategorie wagowe, a po drugie zawsze miałem wrażenie, że jem niesamowicie dużo, ale nie mogę przytyć. Bardzo chciałem „zmężnieć”, szczególnie, że odpowiednia waga w stosunku do masy mięśniowej i niskiego tłuszczu liczyła się na macie.  
     Wtedy to pierwszy raz w moim życiu trener zwrócił moją uwagę na soki. Piłem codziennie. Świeże soki wypijane od razu po przygotowaniu. 1/3 soku z buraka 2/3 soku z marchwi, łyżka soku z selera. Dawkowanie na normalny kubek 250ml. Byłem ambitny piłem z kubka półlitrowego. 

    W tym właśnie czasie zaczęła się przygoda z odżywianiem, praktykowaniem, sprawdzaniem, zawartość białka, tłuszczu, cukru.. warzywa czy owoce? Mieszać je czy nie? Mleko gotowane czy nie, w proszku (bo ma większa zawartość białka) czy od krowy bo niby zdrowsze. Wiedziałem, że przykazanie na tamte czasy mówiło o równowadze 80% węglowodanów 20%białka. Cukier do pracy mózgu i mięśni najlepiej prosty. Diety dla sportowców. Diety dla kulturystów, zaczęły się studia i praktyka...Magazyny sportowe, co robią najlepsi, zachód czy porady wiejskie z dziada pradziada. Oraz ile na to muszę wydać pieniędzy? Prawie sen mi to z powiek zabierało. Do tego siłownia, worek, rozciąganie. Budowa tkanki mięśniowej, ale mięśni rozciągniętych i mocnych, elastycznych, szybkich, wytrzymałych, mocnych. Odstawiłem cukier i wszystkie napoje kolorowe i gazowane, przykazanie drugie na tamte czasy mówiło: „Szklanka gazowanego napoju zabija 2h treningu” Przecież nie chciałem tego. Nie piłem.
Pod ogromem tematu załamałem się dopiero na początku studiów, gdzie na fizjologii usłyszałem od profesjonalisty - dr. nauk medycznych jak działa ludzki organizm, co gdzie i jak się przyswaja, tworzy i skąd się bierze. Nawet teraz Wam tego nie powtórzę, po paru zdaniach, wystraszony terminologią przestałem przyswajać wiedzę.  


     W międzyczasie  tato zabrał się za Tombaka. Przeczytał chyba wszystko co było na rynku, zaczął stosować. Co widziałem? Po pierwsze zainspirował Nas wszystkich, a szczególnie cieszyłem się, że mama zaczęła się zdrowiej odżywiać i zajęła się sportem. Tata schudł momentalnie, jeśli dobrze pamiętam na przestrzeni 3 miesięcy. Co robił? Nie łączył pokarmów. Najpierw surówka, odczekanie  godziny, potem węglowodany, odczekanie, potem białko (niezależnie czy zwierzęce czy roślinne). Teoria tego działania mówiła: „Możesz jeść wszystko, ale oddzielnie”. Do tego jazda na kolarzówce i sportowy tryb życia. Dawał sobie nieźle do wiwatu. Zaczął jeździć z „old boyami” z CCC, miał moc. Co widziałem potem? Schudł maksymalnie, stracił wagę, ale sport poprawił mięśniówkę. Jednak na dłuższą metę widziałem, że jest głodny i po maksymalnym wysiłku, wracał i chciało się jeść dużo i wszystko naraz. Zamiana tłuszczu w mięśnie nie szła już tak gładko. Bardzo schudł, ale sprawiał wrażenie słabości. Dalej to już tylko komentarze, „co się z Tobą stało?”, znajomi nie przyzwyczajeni, że jest szczupły, może on sam też nie był. Poza tym dużo pracował,  bardzo dużo. Dzień: zrywka o 5.00 do 23.00. Nie utrzymał tego jakoś i nastąpiło jojo, rytuał Tombaka bardzo męczył rozciągłością czasową.. Długi czas przygotowywania posiłków. Jedzenie osobno. Wrażenie, że jadł praktycznie przez cały dzień tylko że z godzinnymi przerwami.

     Te obserwacje jednak zaintrygowały mnie do pytań nad warzywami  i owocami. Zawsze widziałem i rozumiałem w nich zdrowie. Widziałem i praktykowałem. Czułem moc, po sokach, surówkach, warzywach i owocach wmieszanych w standardową polską kuchnię mamy. Rodzice wydawali sporo na nakarmienie syna. Nie wiedzieli nawet, że syn po siłowni u kolegi zjadał drugi obiad, lub specjalnie przez nas majstrowane posiłki, gdzie zamiast kubka na kakao piliśmy prosto z dzbanków, plus węglowodany i białko.

     Po 6 miesiącach treningów i obozie letnim, przy takim stylu odżywiania pojawiło się podium na mistrzostwach polski. Nigdy wcześniej ani później nie powtórzyłem już tego sukcesu.

     W późniejszym okresie na studiach pojawiła się z braku finansowania dieta studencka. Nie muszę jej chyba komentować. Podium już niestety nie było. A warzywa i owoce zamieniły się na parówki i gorący kubek. 

     Po studiach powiodło mi się i zacząłem jako zwykły masażysta w centrum Londynu, w ekskluzywnym salonie masażu prowadzonym przez byłego atletę. Znam się na tym, a do tego pasja sprawiała, że biło to ze mnie. Wypytywałem klientów, dlaczego konkretnie do mnie przyszli, co jest ich problemem i szybko je rozwiązywałem. Niektórzy ludzie mówią na to dar. Szybko zostałem polecony do innego miejsca. Prywatna prestiżowa klinika w centrum, centrum Londynu, gdzie zamiast szyldu nad drzwiami istnieje kamera i przycisk. Wejście po autoryzacji. Prywatne „ukryte” miejsce dla ludzi vi aj pi, gwiazd i gwiazdeczek, ludzi biznesu, polityków pod innymi nazwiskami i takie tam. 

     Na rozmowie kwalifikacyjnej miałem dyrektora i właściciela owego tajemniczego ale bardzo dobrze wyglądającego i prestiżowego miejsca, który mówił coś o bólu w różnych partiach ciała m.in. w kolanie i w kostce. Z tym uporałem się najszybciej. Po pierwszej godzinnej terapii, którą miałem wykonać zamiast rozmowy kwalifikacyjnej, powiedział: „Jest 50% lepiej”. 
Po następnej sesji przeszło mu na 100% i usłyszałem wymarzone: „Chciałbym abyś to samo robił dla moich pacjentów”. 

     Stałem się asystentem człowieka, który zajmował się Dianą, kiedy jeszcze, żyła, przyjaźnili się, czytałem od niej listy... a to był dopiero początek zawrotu w mojej głowie...

     Dzisiaj jak i wtedy klinika ma swoje filie: w Nowym Jorku, Dubaju i na dziś w Moskwie. Byliśmy jeszcze w Oslo, ale zadecydowałem, na tamten czas, że poddaje się i nie dam rady, że nie chcę tego prowadzić ze względu na wyczerpanie a projekt upadł śmiercią naturalną.


Co widziałem?
     Przez 3 lata widziałem tysiące pacjentów, 16 pokoi zabiegowych, klinika osteopatii. Uczyłem się angielskiego w szkole prywatnej, medycyny i osteopatii w klinice, przy boku owego właściciela - głównego wykładowcy Brytyjskiej Szkoły Osteopatów w minionych czasach. Mogłem uczyć się osobiście – byłem asystentem klinicznym, fizjoterapeutą. Na całą klinikę było nas praktykujących terapeutów na co dzień tylko dwóch, dyrektor i ja. Na zamówienie dochodzili specjaliści z innych dziedzin. Od współpracowników kliniki też się uczyłem, a za opłatą dokształcali nas fachowcy z innych dziedzin medycznych, pożerałem praktykę i książki, moja własna biblioteka do dyspozycji, i wyznaczony płatny czas w trakcie pracy na naukę!!! Takich książek w Polsce nie ma do tej pory. Dodatkowo uczęszczałem na studia do Koledżu Osteopatów na Archway w Londynie oraz na dodatkowe szkolenia najnowszych na świecie rozwiązań, odkryć i pomysłów medycznych. Próbowałem, testowałem, tworzyłem. Z połączenia wiedzy i doświadczeń stworzyłem swoją własną metodę. Nieinwazyjna metoda pracy na powięziach, mięśniach i stawach. Pozwolono mi testować na pacjentach. Zareklamowano mnie, przyszli nowi pacjenci, a napiwki i pochwały po 3 latach uderzyły mi do głowy. Znajdowałem się w centrum medycznego świata, przy jednej z dwóch najdroższych i najbardziej prestiżowych ulic medycznych świata. W pokoju w którym przyjmowałem, dawno dawno temu, Paul McCartney napisał piosenkę „Yesterday”. Moimi pacjentami były takie nazwiska jak Cate Blanchett, Gwyneth Paltrow, Ralph Fiennes, Harvey Weinstein, Louis White i wiele innych. Klinika obsługiwała Balet Królewski - „The Royal Ballet”, większość show z West Endu, Muzyków, Promotorów Muzycznych, Biznesmenów, Rodziny Królewskie tego świata, Top polityków i działaczy. Wywiady do TV i prasy itd., itd. 
Myślałem, że to wszystko nie istnieje...
I wiecie co? Każdy z tych ludzi mówił o jakiejś diecie, o stosowaniu tego czy tamtego, o systemach, ćwiczeniach, suplementach, terapiach, odsysaniu tłuszczu, tabletkach na spalanie, odżywkach, metodach i KAŻDY wchodząc twierdził, że ZDROWO się odżywia lub, że prowadzi zdrowy tryb życia. Po wyglądzie nie było tego widać, a nawet jeśli było, to po wstępnej diagnozie mniej, a całkowicie „zdrowego” kandydata załamywał test krwi. 

     Widziałem, że ludzie są zmęczeni. W Angli obowiązuje utarty medyczny termin Chronic Fatigue Syndrome – czyli, „nie wiadomo o co chodzi, ale wiecznie zmęczony”, czy „Irritable Bowel Syndrome” - czyli, „nie wiadomo o co chodzi, ale problemy z jelitami”. Jako klinika braliśmy udział w „Extreme Makeover” kierując wszystkim oprócz „cięcia”. Cięcie robili chirurdzy plastycy. Oczyszczanie od środka na zewnątrz i likwidacja opuchlizn itd. itd. Widziałem gwiazdy tracące lub zyskujące na wadze do filmu. Widziałem zgaszone oczy odzyskujące błysk. Rynek suplementów. Produkcja własnych suplementów, import i analiza innych marek, własna linia kosmetyków do pielęgnacji skóry. Otwarcie własnego centrum fitness w centrum Londynu, ze zleceniami indywidualnymi pod nasze dyktando. Szkoliłem terapeutów, trenerów personalnych i dyplomowanych osteopatów z innych krajów, nie będąc jeszcze osteopatą. Widziałem 90% chorób cywilizacyjnych odchodzących w okres około 3 tygodni. Myślicie, że zwariowałem?


Dziś żyję zupełnie inaczej.

Ciąg dalszy nastąpi...  

środa, 5 czerwca 2013

TERAPIA SPORTOWA


         Z pewnością czerpiesz przyjemność ze sportu, niesie on jednak ze sobą również urazy, a Twoja kondycja fizyczna i rezultaty treningowe są kluczowe do osiągnięcia sukcesu. Godziny treningu i zawodów zbierają żniwo w postaci drobnych urazów, zużycia i potencjalnych szkód na zdrowiu.



W sporcie każdy doświadcza kontuzji, jednak dzięki naszym zabiegom możemy zapobiegać by małe kontuzje sportowe nie przeradzały się w większy problem.   Jeśli Twoje kontuzje nie są leczone prawidłowo już w momencie wystąpienia, zostaną na stałe, prawdopodobnie zaniżając Twoje osiągnięcia lub w ekstremalnych przypadkach doprowadzając do zakończenia kariery sportowej.



Moje całościowe podejście do Terapii Sportowej to całe spektrum zaczynając od odżywiania, zapewniając odpowiednią ilość energii, przez terapie manualną, osteopatię, aby leczyć urazy w odpowiedni sposób bez potrzeby operacji chirurgicznych. Sportowcy z którymi pracowałem są żywymi przykładami, które mówią same za siebie. Miałem i mam przyjemność leczyć urazy m.in. w piłce nożnej, tenisie, lekkiej atletyce, kulturystyce, floorball, boksie i sztukach walki, tańcu czy rugby.

czwartek, 30 maja 2013

Integracja Strukturalna

   Tkanka łączna pokrywa wszystkie jamy ciała, stanowi podstawę dla minerałów tworzących chrząstki i kości, oddziela mięśnie i indywidualne włókna. Tak przenika ciało, że gdyby usunąć każdy inny rodzaj tkanki a pozostawić tkankę łączną na miejscu, nadal można by było zobaczyć podstawowy kształt ciała.





   Strukturalna Integracja to seria zaprojektowanych indywidualnie sesji przywracających naturalną strukturę i funkcję. Z mojej praktyki wynika, że w 4 spotkania terapeutyczne powinienem doprowadzić Państwa do widocznej równowagi, efekty odczuwalne i widoczne są już po pierwszym spotkaniu. Jeśli nie, składam broń i niestety nie będę w stanie pomóc, odsyłając do innego specjalisty. Standardowo w zależności od odchyleń seria zamyka się w 10-ciu sesjach podtrzymujących pacjenta podczas (nieobowiązkowego) równolegle wykonywanego treningu indywidualnego.


Składową Integracji Strukturalnej jest wspieranie wzrostu świadomości ciała, jego potrzeb, świadomych decyzji, ustawienia, płynności w codziennym funkcjonowaniu.






   Strukturalna Integracja prostuje ciało, przywracając jej naturalny zrównoważony związek z grawitacją.